29 września 2014

I'm BACK HOME

AAAAAAAAA
Tak, jestem w domciu!

Nie wiem jak to się stało, że minęły już prawie dwa tygodnie od przyjazdu, wydaje się jakby to było wczoraj! Jednocześnie wydaje mi się jakbym nigdy nie wyjechała.....
No więc: JEST PIĘKNIE, cudownie, wspaniale - nie ma nic piękniejszego jak być w domciu, spać w swoim łóżku, pić herbatę ze swojego kubka i zajmować swoje miejsce w kuchni podczas obiadu, WSPANIALE.

No ale od początku! Jak niektórzy kojarzą - inni nie, OFICJALNIE wrócić miałam 24 września, no ale! To była wersja oficjalna bo ja od prawie roku trzymałam język za zębami i zrobiłam wszystkim (no prawie xd) niespodziankę wracając tydzień wcześniej - 17 września hihi! Po Miami nie było żadnej wycieczki do NYC i Bostonu, taka kłamczyni ze mnie ;)
Więc, w tą piękną środę, około godziny 10 wylądowałam w Berlinie, potem busik do Szczecina tak więc w mojej mieścince byłam chwile po 15... iiii wioooo do mamy do biura - reakcja nie do opisania, zaraz po lekkim opierdzieleniu 'że co ja tutaj robię!' śmiałyśmy się z mamą i płakałyśmy na zmianę!
Zobaczyć wszystkich przyjaciół i rodzinkę po roku...coś cudownego! uczucia NIE DO OPISANIA

I jestem w domku, ciągle podskakuje w miejscu ciesząc się jak małe dziecko z wszystkiego. Czuję się jakbym nigdy nie wyjechała a jednocześnie to wydaje się nierealne! Jest tak pięknie, ohohoh!

_______________________

Zanim relacja z Miami, coś z ostatnich dni w Kalifornii - OSTRZEGAM - notka znów może wyjść kosmicznie długa :)

a taki relaksik w Tahoe, przedostatni weekend

kawka z rana z takim widokiem, kocham Tahoe! 

a tu już hiking z Sofią i Aną





5 września host miał urodziny 

a w sobotę moja mała miała pierwszy mecz w nogę


Ostatni weekend to San Francisco, raz jeszcze <3

 
ostatnie skinny vanila late w SF

Moraga Stairs

ja księżyc


i ja słońce

Sofia <3

mój ukochany Golden Gate Bridge po raz ostatni :(


Pier 39
 

Chinatown

akurat był jakiś śmieszny (głośny xd) festiwal  



 
dzień zakończyłyśmy cheesecake'm <3

________________

 
  
Ostatnia nocka z Sofią

Ogólnie o pożegnaniach chyba nie muszę pisać... Mały zasnął w samochodzie w drodze na lotnisko, a mała... nie chciała mnie puścić na lotnisku, staliśmy wszyscy przytuleni i płakaliśmy, rok... jak to szybko minęło, jak dużo się zmieniło...

tak San Francisco pożegnało mnie w drodze do Miami


Ostatnie tygodnie to dużo 'ostatnich razy' - tak jak i ta notka jest jedną z ostatnich.. Wstawię jeszcze zdjęcia z Miami i na tym zakończy się pamiętnik z tego roku. Przeżyłam super przygodę, ale nigdy przenigdy nie wyjechałabym jeszcze raz, za bardzo was kocham, tu, w cudownej Polszczy :*

 Do usłyszenia raz jeszcze,
J.

6 komentarzy:

  1. Powodzenia w Polsce, ale zresztą tobie nie potrzebne bo wszystko będzie świetnie !:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Alee niespodzianka.. super!
    Zdjęcia z Cali piękne!
    Powodzenia w Pl ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, taka niespodzianka! Super! Fajnie, że jesteś tak zadowolona :))

    OdpowiedzUsuń
  4. wzruszył mnie Twój post - zostało mi dwa miesiące i fruu do domu. I wiesz, nie mogę się doczekać tego obezwładniającego uczucia szczęścia, gdy zobaczę te wszystkie znajome mordki :-)

    PS. Foty super!

    OdpowiedzUsuń