Tak, jestem w domciu!
Nie wiem jak to się stało, że minęły już prawie dwa tygodnie od przyjazdu, wydaje się jakby to było wczoraj! Jednocześnie wydaje mi się jakbym nigdy nie wyjechała.....
No więc: JEST PIĘKNIE, cudownie, wspaniale - nie ma nic piękniejszego jak być w domciu, spać w swoim łóżku, pić herbatę ze swojego kubka i zajmować swoje miejsce w kuchni podczas obiadu, WSPANIALE.
No ale od początku! Jak niektórzy kojarzą - inni nie, OFICJALNIE wrócić miałam 24 września, no ale! To była wersja oficjalna bo ja od prawie roku trzymałam język za zębami i zrobiłam wszystkim (no prawie xd) niespodziankę wracając tydzień wcześniej - 17 września hihi! Po Miami nie było żadnej wycieczki do NYC i Bostonu, taka kłamczyni ze mnie ;)
Więc, w tą piękną środę, około godziny 10 wylądowałam w Berlinie, potem busik do Szczecina tak więc w mojej mieścince byłam chwile po 15... iiii wioooo do mamy do biura - reakcja nie do opisania, zaraz po lekkim opierdzieleniu 'że co ja tutaj robię!' śmiałyśmy się z mamą i płakałyśmy na zmianę!
Zobaczyć wszystkich przyjaciół i rodzinkę po roku...coś cudownego! uczucia NIE DO OPISANIA
I jestem w domku, ciągle podskakuje w miejscu ciesząc się jak małe dziecko z wszystkiego. Czuję się jakbym nigdy nie wyjechała a jednocześnie to wydaje się nierealne! Jest tak pięknie, ohohoh!
_______________________
Zanim relacja z Miami, coś z ostatnich dni w Kalifornii - OSTRZEGAM - notka znów może wyjść kosmicznie długa :)
a taki relaksik w Tahoe, przedostatni weekend
kawka z rana z takim widokiem, kocham Tahoe!
a tu już hiking z Sofią i Aną
5 września host miał urodziny
a w sobotę moja mała miała pierwszy mecz w nogę
Ostatni weekend to San Francisco, raz jeszcze <3
ostatnie skinny vanila late w SF
Moraga Stairs
ja księżyc
i ja słońce
Sofia <3
mój ukochany Golden Gate Bridge po raz ostatni :(
Pier 39
Chinatown
akurat był jakiś śmieszny (głośny xd) festiwal
dzień zakończyłyśmy cheesecake'm <3
________________
Ostatnia nocka z Sofią
Ogólnie o pożegnaniach chyba nie muszę pisać... Mały zasnął w samochodzie w drodze na lotnisko, a mała... nie chciała mnie puścić na lotnisku, staliśmy wszyscy przytuleni i płakaliśmy, rok... jak to szybko minęło, jak dużo się zmieniło...
tak San Francisco pożegnało mnie w drodze do Miami
Ostatnie tygodnie to dużo 'ostatnich razy' - tak jak i ta notka jest jedną z ostatnich.. Wstawię jeszcze zdjęcia z Miami i na tym zakończy się pamiętnik z tego roku. Przeżyłam super przygodę, ale nigdy przenigdy nie wyjechałabym jeszcze raz, za bardzo was kocham, tu, w cudownej Polszczy :*
Do usłyszenia raz jeszcze,
J.
Szczęściaa :*
OdpowiedzUsuńPowodzenia w Polsce, ale zresztą tobie nie potrzebne bo wszystko będzie świetnie !:)
OdpowiedzUsuńAlee niespodzianka.. super!
OdpowiedzUsuńZdjęcia z Cali piękne!
Powodzenia w Pl ;))
Kurde, taka niespodzianka! Super! Fajnie, że jesteś tak zadowolona :))
OdpowiedzUsuńwzruszył mnie Twój post - zostało mi dwa miesiące i fruu do domu. I wiesz, nie mogę się doczekać tego obezwładniającego uczucia szczęścia, gdy zobaczę te wszystkie znajome mordki :-)
OdpowiedzUsuńPS. Foty super!
Hehehe ja tez juz na finiszu ;)
OdpowiedzUsuń