Helooooł!
Ogródek, gorące słońce, chłodny wiatr we włosach, książka i świat się ma chwile zatrzymuje... Kwiecień i idealne 29 stopni, lekki powiew wiatru ochładza rozgrzaną słońcem skórę, eh.
Co się ostatnio działo? Nie za dużo, wiec opisze jak tu wygląda egzamin ja prawo jazdy tak jak obiecałam :)
Zdanie prawa jazdy w USA to pikus.. Dosłownie!
Pierwszym krokiem jest umówienie się przez internet na test teoretyczny. Umówić się można z dnia na dzień bez żadnego problemu. Po zebraniu wszystkich Au Pairowych dokumentów jedziemy do biura DMV gdziekolwiek nam tam blisko i gdzie umówiliśmy spotkanie, oczywiście :) Znajdujemy odpowiednie okienko, miła pani/pan sprawdza dokumenciki i dostajemy dłuuuuugi papierek - test! Idziemy stanąć przy jednym z oddzielonych ściankami biureczek i piszemy tekścik! Mi droga pani zaproponowała wersje w języku Polskim... Myślę, że Google translator by to lepiej przetłumaczył :) ale no cóż zrobić mogłam, co postrzelałam to trafiłam bądź nie - testu nie zdałam! Można mieć 6 błędów na coś około 30 pytań, miałam 8 - upsi! Ale miła pani mówi ze to nic i wręcza mi kolejny teścik już w wersji angielskiej - no i się udało!
Dowiedziałam się ze mniej więcej działa zasada 'do trzech razy sztuka' i to żaden problem jak za pierwszym razem nie znasz... Miło c'nie? :)
Tak wiec po zdaniu, pstrykamy foteczkę i umawiamy się na test praktyczny, kiedy to tam nam pasuje. Dostajemy magiczna karteczkę, z która wraz z ubezpieczeniem i dokumentami rejestracji samochodu musimy się zgłosić do okienka w dniu egzaminu praktycznego. Egzamin? Nic łatwiejszego! Dosłownie 10 minut dookoła budynku DMV xd Z uwzględnieniem zatrzymania się równolegle do chodnika, cofnięcia dwa miejsca parkingowe, zatrzymania się na stopie i zmiana pasów podczas jazdy - tak dokładnie :)
Po tych jakże trudnych 10 minutach starszy miły pan oświadczył ze prawo jazdy zdałam i dokumencik przyjdzie poczta za około miesiąc - a na ten czas dostałam prawo jazdy tymczasowe - taka to przygoda!
Zdjęcie pierwszej jakości - no ale! pamiątka jest :)
Co się poza tym ostatnio działo? Jak pisałam wyżej - nie za dużo! Byłam z Sofia w kinie na Divergent - Niezgodna - w Polsce za niedługo tez będzie premiera hehe i tak oto zaczynałam się w serii Divergent i kończę ostatnia trzecia cześć! Jak ktoś lubi fantasy to polecam :) Większość ostatnich wieczorów spędzałam z książka i herbata :)
Zakupiłam też The Sims 3 noooo i czasem gierczę, buduję, burzę, buduje..
Kino? A no tak! Ale takie drive in - jak każdy kojarzy z filmów. Takie kino ze podjeżdżasz swoją fura pod wielki ekran i oglądasz w samochodzie - mega klimat a do tego bilety o połowe tańsze niż w normalnym kinie!
Co jeszcze..
Byłam na musicalu Mamma Mia - i się po prostu zakochałam! Cudowne show w SHN Orpheum w San Fran!
W zeszła sobotę spała u mnie Eyal, Au pair z Izraelu i razem z Sofia zrobiliśmy sobie czekoladowe foundee! Pyszności!
W niedziele zaś wybrałyśmy się do San Francisco. Po tradycyjnym śniadaniu u Tiffaniego i wizycie w Chinatown pojechałyśmy do naszego celu - California Academy of Sciences! Fajne miejsce, ale sami zobaczcie :)
Niby Chinatown a USA :)
Najobrzydliwsza bubble tea ever - czy cokolwiek to było xd
A tu już California Academy of Sciences
z rybciom
rybcie
ja z Patrickiem - tylko gdzie Spongebob?
rybcie duże i małe
Dziś wieczorem wybrałyśmy się z Sofią na kolacje do In 'n out - już w piżamkach :D Tutaj to dla nikogo nic nowego ani dziwnego
W piżamkowych szorcikach i japonkach, taak, słońce jeszcze świeciło :) A to ja i mój fit burger w sałacie hah! A co tam
W przyszłym tygodniu rodzinka wybywa na Hawaje i dziś zdałam sobie sprawę, że święta spędzę sama! ahhh :( będzie przynajmniej gdzie się spotkać i pogotować tradycyjne międzynarodowe potrawy :)
Trzymajcie się ciepło,
J.