26 sierpnia 2013

Here I am!

Żyje! Jest super, osom i grosartiś haha no śmiesznie!

Zbyt dużo do opowiedzenia a zbyt mało na to czasu. Pierwsze wrażenie: SUUUPEEER

Buziaki!

25 sierpnia 2013

goodbye Poland, hello USA!

Hi,

Stres. Stres. Lekki stres...
Zaraz wyruszam spełniać marzenia! Wsiądę w samolot na lotnisku Tegel w Berlinie aby wysiąść TAM, po drugiej stronie oceanu, na innym kontynencie, w innym świecie, w USA!

W tym momencie nie jestem najszczęśliwszym człowiekiem... Pożegnania są trudne, bardzo trudne. Czuje w sobie tak dużo emocji, że nawet godziny płaczu nie są w stanie wyciągnąć tego wszystkiego ze mnie. Jak już mówiłam, pożegnania są trudne. Ale wiem, że jak tylko samolot oderwie się od ziemi, ja oderwę się od wszystkiego co było tutaj, od życia tutaj, przestanę o tym myśleć, postawię kreskę i koniec smutków, zacznę pisać nowe wspomnienia, będę żyć tylko tym co mnie czeka. Nie będę patrzeć w przeszłość, nie odwrócę się za siebie, dam radę, jestem silna.

Mam nadzieję, że uda mi się napisać coś na Orientation, jeśli nie to napiszę dopiero w następny poniedziałek, jak wrócimy z rodzinką z Nevady. To będzie szalony czas! Nie mogę się doczekać, aż już tam będę, jednocześnie chce tu zostać...

Tak więc żegnam was, do zobaczenia za rok, wyruszam napisać moją własną bajkę!

tak więc zabieram manatki i :

Trzymajcie się ciepło,
J.

15 sierpnia 2013

flight details

Hi,

Od wczoraj na moim profilu widnieją szczegóły lotu do NYC!
O 9.35 wylatuję z lotniska Berlin, Tegel. Po 9 h i 5 min lotu, o godzinie 12.40 wyląduję na lotnisku Newark, w NJ

Lecę z czterema Niemkami z APiA i z trzema dziewczynami z innej agencji, więc... English please!


Jestem tym małym numerkiem 4 - 39F co oznacza, że mam miejsce przy oknie! i przy toalecie haha! Jedna Niemka siedzi obok mnie więc mam nadzieję, że usłyszę trochę Angielskiego...


W czwartek po orientation, o godzinie 18.30 mam samolot do San Francisco, po 6 godzinach lotu, z przesunięciem czasu wyląduję w raju o 21.30 :)

We wtorek ostatni raz rozmawiałam z moją rodzinką przed przyjazdem, ponieważ dziś pojechali na Hawaje! Wrócą dzień przed moim przyjazdem, a już na następny dzień jedziemy na 4 dni w góry do Nevady z okazji urodzin hosta - aaaaaaa!
Rozmowę rozpoczęła mała od pytania "Dżoana, cieszysz się że już za niedługo będziesz tu z nami?" i moje serce zmiękło po raz kolejny... Na każdym Skype dzieci rozmawiały ze mną, jakby mnie już dobrze znały i mam nadzieje, że to się nie zmieni po przyjeździe... że będą wiedziały, że ta "Dżoana" sprzed komputera to ta sama "Dżoana" tu i teraz i że będą tak samo kochane! Miałam okazje widzieć je w różnych 'dziecięcych' momentach i jestem nimi totalnie oczarowana!  Moja Mama chciała poznać Host Family i tak oto stałam się tłumaczem na pół godziny, haha był ubaw! Host Mom zapewniła moją mamę, że będzie się mną opiekowała jak swoimi dziećmi i teraz moja Mamcia jest nimi tak samo oczarowana jak ja :)

Czuje się mega szczęściarą, że trafiłam właśnie na nich i mam nadzieję, że TAM, w gorącej Californii to wszystko będzie tak samo piękne!

Patrze na zegarek i jest 00:25 co oznacza, że do wyjazdu zostało 10 dni... 10 dni! ale jak to? już?
Z jednej strony już chce tam być a z drugiej spędzić jeszcze trochę czasu tutaj, nacieszyć się wszystkimi, wszystkim...


Love,
J.

12 sierpnia 2013

tornado

Hi,

14 dni, tylko tyle zostało do wyjazdu! Czas leci suuuper szybko, przelatuje przez palce...

Dziś odebrałam wizkę! Od czwartku już na mnie czekała ale dopiero w piątek wieczorem wróciłam z Warszawy i wcześniej nie miałam jak odebrać. Na zdjęciu wizowym wyglądam jest terrorysta haha no może jak córka terrorysty, brakuje mi tylko kropki na czole!


Rano z MojaAjom pojechałyśmy odebrać międzynarodowe prawko, potem po moją wizę i na "Au Pair zakupy" huehue, powoli wszystko kompletuje - zostało mniej niż więcej! Prezenty już prawie wszystkie mam, kosmetyki, pierdułki, wszystko i nic... Dzisiejsze zakupy leżą na ziemi w poszukiwaniu swojego miejsca a mój pokój wygląda jak po tornado. Cała się czuję jak po tornado. 

Prezenty. Dla host mom miałam w głowie 3 opcje. 1) bransoletka z imionami dzieci, 2) przewodnik po Polsce 3) książka z tradycyjnymi Polskimi przepisami - zdecydowałam się na opcję nr 3! Stwierdziłam, że bransoletka nie ma nic wspólnego z Polską, jest po prostu prezentem, a przewodnik.. wiecie jak to czasem bywa z przewodnikami, odkłada się je na półkę po przejrzeniu. Dla host dad naturalnie żubrówka! Tak, mam 19 lat. Niektóre z was mówią, że niepełnoletni nie mogą przewieźć alkoholu, inne że nie ma z tym problemu. Mi się wydaje, że na mojej walizce nie jest napisane "właścicielka jest niepełnoletnia" i do czasu jak nie wsadzę tam dragów albo bomby, nikt się nią nie zainteresuje haha! Dla mojego dwuletniego malucha mam książeczkę "Polskie legendy" w języku Polskim i Angielskim, bączka ( tak Kate :D ) i kolorowanki z kredkami. Dla mojej czterolatki też lecą "Polskie legendy", matrioszka i kolorowanki z super mazakami! No i do tego oczywiście zestaw słodyczy dla każdego. Nie jestem zwolenniczką super drogich prezentów, bo i tak słodycze zrobią największą furorę :)

Walizki. Swoje walizki kupiłam daaaawno temu, jak jeszcze nie miałam mojego 'perfect match'. Po prostu wiedziałam, ze wyjadę i nie było innej opcji :) Stanowczo do przodu! Od maja kompletowałam wszystkie potrzebne rzeczy. A z walizkami to śmieszna sprawa. Razu któregoś moja M. pojechała kupić sobie walizki, kupiła dużą, super fajnie. Jakieś dwa tygodnie po tym moja mama zadecydowała 'teraz' i wybrałyśmy się po walizki. Kupiłam małą i dużą, super fajnie, wracam do domu i opisuje M. moje walizki i śmiech na sali bo ona ma takie same! A najlepsze, że dwa dni potem K. pojechała po walizki i też nie wiedząc jakie my mamy kupiła trzy, takie same haha tylko jej udało się z innym kolorem, bo to już by była komedia :D
Tak oto się prezentują:

Zaczęłam ogarniać mój pokój. Spakowałam wszystko tak jakbym się wyprowadzała, zdjęłam zdjęcia, popierdułki, misie i zrobiło się trochę czyściej, jaśniej, smutniej... Zaraz trzeba zacząć się pakować. Jak to szybko mija! Nie wiem co się dzieje, ciągle myślę o czymś o czym powinnam pamiętać, ile jeszcze rzeczy do ogarnięcia i załatwienia. Jutro ostatnia wizyta u dentysty, potem lekarz i 'medical form', uf. 

W sobotę zrobiłam dobry uczynek i oddałam krew! Było lepiej niż za pierwszym razem a oprócz 8 czekolad dostałam koszulkę, smycz, pendrajwa 8 GB, 7 daysa i grzesia :O toż to było zdziwienie! Obyło się bez mdlenia i 3 dni wyrwanych z życia. 

Posta kończę zdjęciem naszej stolicy, do której trochę się przekonałam.
(ten pan po prawej to ja :D )

Do usłyszenia!
J.

6 sierpnia 2013

visa

Wszyscy mają wizę, MAM I JA!

Taaak, cały ten proces już za mną.. Z czego bardzo się cieszę! Ale od początku...
W poniedziałek rano wsiadłam w pociąg do Warszawy, 6 godzin podróży, szukanie odpowiedniego tramwaju i tym podobne zajęły na tyle moją głowę, że nie stresowałam się wcale!
Spotkanie wizowe umówione miała na godzinę 10, a już 9.30 wstawiłam się pod ambasadą. Nie było kolejki więc WCHODZĘ. Miły pan zabiera mój telefon ( nie pikałam :D ), miła pani sprawdza dokumenty, dalej staję w 4 osobowej kolejce aby podejść do miłej pani zeskanować odciski palców, dostaję numerek 71 i CZEKAM! 44 osoby były przede mną... 
Początkowo szło to bardzo mozolnie, jakby czas się zatrzymał ale wszystko fajnie miło, zero stresu. Obserwowałam do którego okienka chciałabym podejść, ostatnie okienko (jedyne w którym można było usiąść) wydawało mi się najlepsze, wszyscy wychodzili uśmiechnięci - do czasu aż zmienił się konsul... Parę osób nie dostało wizy ale nie martwiło mnie to bo przecież Au Pair to 'pewniak', aż usłyszałam słowo Au Pair i dziewczyna nie dostała wizy... Konsul zadał jej tysiąc pytań i przyszła AP z nietęgą miną i paszportem udała się do wyjścia. Pewnie chodziło o brak referencji ale i tak mega się zestresowałam... Do tego zostało 5 osób przede mną i oczywiście tak jak chciałam trafiłam do ostatniego okienka... 
Sto pytań na twarz! Konsul niby był miły ale... jakby szukał jakiegoś zaczepienia, błędu, byle nie dać wizy.
Moje host kids mają 4 i 2 lata więc nie potrzebuję mieć referencji na spotkaniu a konsul o nie poprosił! I dziękuję tu K. - plekas ( zapraszam do czytania jej bloga) która poleciła mi zabrać referencje! Konsul czyta, czyta, ogląda i pyta się mnie czy zdaję sobie sprawę, że jak mały ma dwa lata to muszę mieć referencje na więcej godzin z małymi dziećmi? No ale jak to, mały skończył już 2 lata, ma dwa i pół więc o co chodzi? Nietęgi wyraz twarzy konsula podsunął mi myśl "ohoo to tyle było z Twoich Stanów..." Odsunął się spytać konsula obok czy te referencje powinnam mieć czy nie, wrócił z tą samą nietęgą miną i zaczął wpisywać coś do komputera wydając dziwne dźwięki like emmm, yyy, mmmm, ee.. jakby naprawdę szukał czegoś nie tak w dokumentach! Ciągle myślałam, że 'przecież nie może mi nie dać tej wizy, no nie może'! Na koniec spytał czy aby przypadkiem moja host mom nie jest Polką, jakby to było coś złego? ;/ Wypytał o moje prawa w USA...
Powiadomił, że wiza za 2, 3 dni powinna być do odbioru i życzył udanego roku w USA - a mi kamień z serca spadł! Cała w skowronkach wyszłam stamtąd z uczuciem

'TO JEST TWÓJ CZAS, właśnie wszystko się zaczyna' :)


NADCHODZĘ!

I tak właśnie jest, jest pięknie! 

Buziaki

edit - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA MOJA M. MA PERFECT MATCH!
Znalazła super rodzinkę 10 minut do NYC! aaaaa tak się cieszę! i do tego leci 9 września, zaraz po mnie i 13 miesiąc razem! BARDZO BARDZO BARDZO SIĘ CIESZĘ!
Każda jest tam gdzie chciała! Ja mam wymarzoną Californie, M. ma New York! MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ!
"Święta trójca" już niedługo w USA!
Zapraszam także do czytania M. bloga - http://usahappened.blogspot.com/

SUUUUUUUUUUUUUPEEEEEEEEEEEEEEERR!