Co się ostatnio u mnie działo? Hmmmm, na brak wrażeń na pewno narzekać nie mogę...
29. późnym wieczorkiem zapakowaliśmy się z rodzinką do auta i pojechaliśmy wsadzić mnie do samolotu do NYC :D Po nocnym locie, niecałych 4 godzinach snu i przesunięciu czasowym wylądowałam przed 8 na lotnisku Newark w NJ. Po śniadanku w Dunkin Donut (którego btw w Californii nie znajdzesz) pojechałam do Patrycji, ogarnęłam się i wio! Zwiedzać Nowy Jork. Miałam dobrego przewodnika - dzięki Patrycja, super było się znów spotkać!
jedzenie!!!
Grand Central Station |
Największy Macy's gdzieś tam xd |
Buziaczki z Rockefeller Center
New York, New York!
Spotkanie po latach :D
Central Park
Widziałam Cake Bossa! aaaaaaaaaaaaa
New York Public Library - uczę się :D
Flatiron Building
Chciałabym dostać taki prezent w centrum Manhattanu :D
Times Square
Czerwone schody po raz drugi
Yyy
bo to już SYLWESTER! Kasia Katarzyna wylądowała około godziny 15.30 na JFK, nieco spóźniona przybyłam ją odebrać a tu 15, 20, 30 minut a tu nic, nie ma jej! Nie mogę się dodzwonić, nie wiem co się dzieje, czekam.. Po godzinie przypomniało mi się, ze Kejt musi przejść jeszcze raz odprawę wizową i te wszystkie dokumenciki... Tak więc około godziny 17 ujrzałam kolejny kawałek Polski! Oj serce zadrżało jak zobaczyłam tą buźkę <3 Niestety nie mogłyśmy być na Skype o północy ani tam gdzie chciałyśmy być... - byłyśmy w metrze.. więc chwilę przed 18 - przed północą Polskiego czasu miałyśmy chwilę ciszy xd a potem z zegarkiem w ręku, odliczając w metrze nagrałyśmy wideo z życzeniami dla naszych bojów <3 Wylądowałyśmy na Bronxie około godziny 19.30 - o 20 miałyśmy wychodzić na imprezę :D szybkie ogarnianie, przebranie, życie na walizkach hah :D Po różnych przygodach i dłuuuugim marznięciu, około 11 dotarłyśmy w końcu na imprezę :D Z vipowskim wejściem, open barem i masą dziwnych ludzi nim się nie obejrzałyśmy ludzie zaczęli odliczać do północy! Buziak z Kasiulem i witamy w Nowym Roku! Impreza z widokiem na Times Square ale oprócz 3 wypierdków to z fajerwerkami szału nie było...
z Kasią i Anią
coś mi się to 'happy new year' głowy nie trzymało xd
I tak po godzinie 3 obrałyśmy kierunek Bronx... Na miejscu byłyśmy po 6! Znów na szybkiego przebranie, spakowanie, 20 minut snu i o 7....
wyruszyłyśmy na autobus do DC!
Niecałe 5 godzin w autobusie, trochę snu i z Kasią zrobiłyśmy się takie hej do przodu z energią, że nawet na kolacje chciałyśmy wyjść... Zamiast tego tak się zagadałyśmy i zagapiłyśmy, że zajechałyśmy 5 przystanków za daleko haha.. No bo po co patrzeć gdzie jesteśmy! Dotarłyśmy - po drodze zgubiłam kółko z walizki mojej hostki xd I padnięte poszłyśmy spać...
Zima mnie jednak nie ominęła w tym roku :D
jadłam słynnego Sweet Frog'a :)
Washington Monument
z Kasiami <3
I tak jakoś wyszło, że czas w DC skończył się szybciej niż zaczął i trzeba było wracać do domu... Wraz z wizją pożegnania Kasi czułam to samo co czułam ponad 4 miesiące temu wyjeżdżając z domu.. Był to pięknie Polski tydzień. Przez to 'otworzyłam drzwi', które jak do tej pory czasem tylko uchylałam i razem z zagubieniem klucza zaczęło się OLBRZYMIE HOMESICK... Otworzyłam zakazane drzwi do realnych wspomnień z normalnego życia co poskutkowało 3 dniami bezustannego płaczu.. Do tego najbliżsi, którzy niby powinni wspierać, dobili mnie jeszcze do podłogi..... I tak oto od niedzieli do środy wylałam tysiące łez, żalów, smutków... Hostka, 'Mama jest daleko to ja cie przytulę' mojego malucha i całusy, Bey czy wino - niiic nie pomagało i wydawało się, że tonę coraz bardziej.. Tonęłam. W łóżku, pod kocem, z lampką różowego słodkiego wina przeżywałam swoją żałobę. Nie ruszanie się z domu tak naprawdę pogarszało tylko sprawę. Pomogli, przyjaciele. W środę wieczorem zadzwoniła Sofia z Zachiem czy idę z nimi za godzinę do kina. Po moim wykrztuszonym przez łzy 'nie bardzo mam ochotę, wolę zostać w łóżku' usłyszałam tylko 'będziemy za 10 minut'. Nie pozwolili mi się już więcej smucić, a paranormal activity po raz kolejny porządnie mnie nastraszył! Już jest lepiej.
Na moje smutkowe szczęście, piątek, sobotę i niedzielę mam wolną - hości pojechali na ślub (na hawaja btw...) więc babcia jest u nas i zajmuje się maluchami - WOLNE! A do tego jak to na babcie przystało - 'czy aby na pewno nie jesteś głodna?' i tyle z mojej diety, że na śniadanie jadłam łososia z grilla xd ( opuściłam go na kolację dzień wcześniej heueh). No a jak hości w czwartek wyjechali to przecież oczywiste, że szczeniaki na świat się będą pchać WŁAŚNIE w czwartek - toż to szaleństwo było, a zamiast 101 dalmatyńczyków - są tylko 4 :)
Aaaa jutro San Francisco :)
Do zobaczenia!
Tęsknie mocno,
J.
Kasia w jakim jest Stanie? Ten Homesick t najgorsza rzecz na ca.lym wyjezdzie chyba. Eh smutno, ale dobrze że masz tam kogos z kim mozesz wyjs i pogadać, i hostka to chyba kochana kobietka ;) Powodzenia! ;>
OdpowiedzUsuńcali
UsuńW dc
UsuńTo w końcu jak bo juz sama nie wiem :D
UsuńKasia jest au pair w okolicach DC :) Hostka fajna babka i taaaak, cieżko sie tęskni cieżko :(
Usuńsuper relacja, czekamy na kolejna notke!
OdpowiedzUsuńzdjecie z cake bossem i szczeniaczkami najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńu ciebie zasze się tak dużo dzieje hahah
OdpowiedzUsuńo co chodzi z tym imagine i kwiatkami?