15 września 2015

One year later / last note

Oj. To już minął rok? Jak, gdzie, kiedy?

Rok temu zrobiłam wszystkim niespodziankę i wróciłam wcześniej, zaraz potem zaczęły się studia i minął rok! Szybciutkooooo. Minęły już prawie wakacje, minęło dużo wspaniałych chwil a jeszcze więcej się pozmieniało.. Jak, gdzie, kiedy?

Dziwnie mi się tu znów pisze. Ale chciałam zapisać ostatnie słowa, wstawić ostatnie zdjęcia i zamknąć ten pamiętnik. Tak, jak powinnam to zrobić rok temu, kiedy skończyłam swoją przygodę za oceanem. Ostatnio przejrzałam trochę starych postów i w sumie bardzo się cieszę, że mogę wrócić do tych wspomnień, które w pamięci nie są już tak przejrzyste.

Tak więc trochę wspomnień z upalnego i super dusznego Miami!



 


Everglades National Park - czyli największy obszar dzikiej przyrody subtropikalnej w US


  
 takie aligatorki słodkie były



A tu już Key West czyli najbardziej wysunięty na południe punkt kontynentalnych Stanów Zjednoczonych. Bardzo klimatyczne miasto, ze starymi drewnianymi domkami na całej wyspie. Miejsce, w którym na drodze zobaczysz więcej kur niż ludzi, zjesz oryginalne Key Lime Pie, no i miasto, w którym znajduje się dom Ernesta Hemingway'a.
 




 


A tu już ostatnie spojrzenie na US i do domuuuuuuuuuuuuuuu fru
 




Podsumowując ten rok? Zobaczyłam mnóstwo pięknych miejsc, o których zawsze marzyłam, przeżyłam mnóstwo wspaniałych chwil, a co najważniejsze poznałam najpiękniejszych ludzi i zyskałam drugą rodzinę! Rodzinę do której zawsze mogę wrócić (a już niedługo!:) i za którą teraz prze okrutnie tęsknię.. I tu nasuwa się na myśl jeden cytat:

“You will never be completely at home again, because part of your heart will always be elsewhere. That is the price you pay for the richness of loving and knowing people in more than one place.”



Dziękuje wszystkim, którym chciało się czytać te wypociny!
Serdecznie polecam spełnianie marzeń :)
Buzioooleeee,
J.

29 września 2014

I'm BACK HOME

AAAAAAAAA
Tak, jestem w domciu!

Nie wiem jak to się stało, że minęły już prawie dwa tygodnie od przyjazdu, wydaje się jakby to było wczoraj! Jednocześnie wydaje mi się jakbym nigdy nie wyjechała.....
No więc: JEST PIĘKNIE, cudownie, wspaniale - nie ma nic piękniejszego jak być w domciu, spać w swoim łóżku, pić herbatę ze swojego kubka i zajmować swoje miejsce w kuchni podczas obiadu, WSPANIALE.

No ale od początku! Jak niektórzy kojarzą - inni nie, OFICJALNIE wrócić miałam 24 września, no ale! To była wersja oficjalna bo ja od prawie roku trzymałam język za zębami i zrobiłam wszystkim (no prawie xd) niespodziankę wracając tydzień wcześniej - 17 września hihi! Po Miami nie było żadnej wycieczki do NYC i Bostonu, taka kłamczyni ze mnie ;)
Więc, w tą piękną środę, około godziny 10 wylądowałam w Berlinie, potem busik do Szczecina tak więc w mojej mieścince byłam chwile po 15... iiii wioooo do mamy do biura - reakcja nie do opisania, zaraz po lekkim opierdzieleniu 'że co ja tutaj robię!' śmiałyśmy się z mamą i płakałyśmy na zmianę!
Zobaczyć wszystkich przyjaciół i rodzinkę po roku...coś cudownego! uczucia NIE DO OPISANIA

I jestem w domku, ciągle podskakuje w miejscu ciesząc się jak małe dziecko z wszystkiego. Czuję się jakbym nigdy nie wyjechała a jednocześnie to wydaje się nierealne! Jest tak pięknie, ohohoh!

_______________________

Zanim relacja z Miami, coś z ostatnich dni w Kalifornii - OSTRZEGAM - notka znów może wyjść kosmicznie długa :)

a taki relaksik w Tahoe, przedostatni weekend

kawka z rana z takim widokiem, kocham Tahoe! 

a tu już hiking z Sofią i Aną





5 września host miał urodziny 

a w sobotę moja mała miała pierwszy mecz w nogę


Ostatni weekend to San Francisco, raz jeszcze <3

 
ostatnie skinny vanila late w SF

Moraga Stairs

ja księżyc


i ja słońce

Sofia <3

mój ukochany Golden Gate Bridge po raz ostatni :(


Pier 39
 

Chinatown

akurat był jakiś śmieszny (głośny xd) festiwal  



 
dzień zakończyłyśmy cheesecake'm <3

________________

 
  
Ostatnia nocka z Sofią

Ogólnie o pożegnaniach chyba nie muszę pisać... Mały zasnął w samochodzie w drodze na lotnisko, a mała... nie chciała mnie puścić na lotnisku, staliśmy wszyscy przytuleni i płakaliśmy, rok... jak to szybko minęło, jak dużo się zmieniło...

tak San Francisco pożegnało mnie w drodze do Miami


Ostatnie tygodnie to dużo 'ostatnich razy' - tak jak i ta notka jest jedną z ostatnich.. Wstawię jeszcze zdjęcia z Miami i na tym zakończy się pamiętnik z tego roku. Przeżyłam super przygodę, ale nigdy przenigdy nie wyjechałabym jeszcze raz, za bardzo was kocham, tu, w cudownej Polszczy :*

 Do usłyszenia raz jeszcze,
J.

11 września 2014

it's over!

Hiii..

Siedzę w swoim pokoju, który już za parę godzin nie będzie mój, ale już wygląda jakoś inaczej - pusto, bez zdjęć, obrazków i dekoracji... Wszystko spakowane, czeka aby wsiąść w samolot o godzinie 11.30 i pożegnać Kalifornię... Smutno, ciężko, smutno... Pożegnania raz jeszcze!
Ostatnia noc, ostatnie śniadanie, pierwsze pożegnania...

Mój rok jako Au Pair się dziś kończy, nie wiem co będzie z blogiem bo miał on być tylko pamiętnikiem z tego roku.. Na pewno pojawi się tu jeszcze wpis o ostatnich tygodniach w Kalifornii i oczywiście o wszystkich przygodach które czekają mnie przez najbliższe 12 dni!

Rano wyląduję w Miami, potem DC, Philadelphia, NYC, Boston, Niagara Falls i za 12 dni się widzimy! Tej części nie mogę się doczekać

Do usłyszenia miśki!
Buziaki,
J.


26 sierpnia 2014

to już rok!

Hi,

Poniedziałek 26 sierpnia 2013 roku:
"Stres. Stres. Lekki stres...
Zaraz wyruszam spełniać marzenia! Wsiądę w samolot na lotnisku Tegel w Berlinie aby wysiąść TAM, po drugiej stronie oceanu, na innym kontynencie, w innym świecie, w USA!"



Tak dokładnie rok temu rozpoczynała się moja notka. ROK TEMU, opuściłam dom i wsiadłam w ten samolot, z czym się całkowicie zgadzam - do innego świata...



Nie wierze, że to już! Zostaje jeszcze 16 dni z rodzinką, teraz w sumie zastanawiam się dlaczego... Im bliżej końca tym bardziej tęsknie, może to dlatego że to już tak niedługo?


A co po roku?
Stres. Stres. Lekki stres... 
Przed czym tym razem? Przed powrotem do domu, przed pożegnaniem mojego życia tutaj, przed kolejnym skokiem na głęboką wodę. Wszystko będzie stare, ale nowe.. Tak bardzo chce już być w domu, że czasem przysparza mnie to o ból głowy ( a może to moje dwa diabełki? :)


Jakoś nie czuję się na siłach aby pisać podsumowanie tego roku... Nie wiem czy będę się czuć, możliwe że ta notka pojawi się dopiero po powrocie - który UWAGA, już za 28 dni. Tyle zostało zanim was zobaczę :O

Zostały mi w Kalifornii 16 dni, dwa weekendy, 9 dni pracy
W czwartek wieczorem jedziemy do domku w górach, do mojego ulubionego Tahoe, w którym przyszło mi spędzić pierwszy weekend w USA no i przyjdzie i przed ostatni. Więc w tym tygodniu zostały mi 2 dni pracy. Zostajemy tam do poniedziałku - czyli tylko wtorek - piątek praca (2 + 4 dni), no i potem ostatni weekend w San Francisco, ostatnie 3 dni pracy (9!) i w czwartek 11 września wsiadam w samolot i lecę na moje wakacje!

5 dni w Miami, 2 w NYC, jeden w DC, jeden Niagara Falls, 2 Boston i do dooooomu!

Ostatnie dni pełną parą więc notka znów przepełniona będzie zdjęciami - OSTRZEGAM
 _____________________________


Nie wiem how come, czyli najnormalniej w świecie jak to się stało, że nie napisałam co to za czary się działy. Moja Kasia Katarzyna jest już w PL, ale zanim wróciła do domu przyjechała na zwiedzanie Kalifornii i będą w San Francisco JEDEN DZIEŃ, jej wycieczka zatrzymała się w hotelu 7 MINUT od mojego domu... HOW COME, wiadomość o godzinie 22: 'Aśka, jak nazywa się twoje miasto?' i pół godziny później już się widziałyśmy, serio... Jakie te stany małe :)

<3
 __________

popołudniowe leżakowanie z Sofią któregoś popołudnia xd
 
Tydzień temu wybrałam się na kolejny camping - tym razem na sunset beach, odwiedziliśmy też Monterey, Carmel i Santa Cruz! Pięęęęęknie było leżeć CAŁĄ sobotę i robić nic, nawet pare godzin mieliśmy ciszy, każdy się relaksował :))

nasz namiocik

sunset beach

Giorgia :*

 leżakowanie

beach beach beach

 
 nocne plażowanie i s'morse <3
będę za tym pyszniotkiem tęsknić :(

takie szalone ognie


A tu już Monterey, niedziela 17 sierpnia - trzecia rocznica z moim miśkiem i randkowanie przez Skype na plaży :)


 słoneczny patrol :D

A tu już przy wjeździe do Carmel napotkaliśmy się na coś w stylu festiwalu - najdroższych samochodów na świecie

cacka

z głośnym brum brum

zdjęcia robione z samochodu, w ułamek sekundy te samochody znikały xd

Carmel Beach

Biały biały piaseczek



<3
 
 

Au Pairowa ekipa



 jump jump!

 Santa Cruz

kolacyjka w restauracji z takim widokiem, mmmm

i camping zakończyliśmy zachodem w Santa Cruz

_____________________________________________

W sobote spała u mnie Sofia bo w niedziele rano mieliśmy jechać skakać ze spadochronu (mój trzeci raz <3) i do Sacramento. W nocy o godzinie 3.30 obudziło nas mega trzesienie ziemi - było to moje czwarte ale dużo silniejesze i dłuższe - łóżko, cała chałupa kiwała się na boki przez dobre pół minuty, jeszcze 3 sekundy dłuzej a ja byłabym pod stołem w jadalni bo brzmiało to strasznie!!! Ale uwaga, u nas to nic! Trzęsienie ziemi które my czuliśmy miało swoje epicentrum PONAD 80 KILOMETRÓW na północ od mojego miasteczka!!! 1,5 godziny jazdy samochodem... Tam siła trzęsienia była 6.1 i północna Kalifornia nie widziała takiego od ponad 25 lat! 
W mieście w którym było epicentrum - Napie - czyli mieście wina, winiarni i wszystkiego co z winogronem związane - było dużo gorzej, pełno winiarni ucierpiało, budynki poniszczone, z tego co dotychczas czytałam na szczęście nie było ofiar śmiertelnych... Ale to był koniec spania dla mnie tej nocy... 


Co do skoku...
Było mega mega mega, najlepiej! OTWORZYŁAM SAMA SPADOCHRON! Serio, w samolocie mój 'pan ze spadochronem' mówi że jako to już mój trzeci raz to muszę porobić coś więcej sama! Tak więc poinstruował mnie co robić jak wyskoczymy żeby wirować, potem co robić żebym sama sterowała gdzie spadamy, jak skręcać i wsiooo, potem jakie znaki mi pokaże kiedy będę musiała złapać za żółtą kuleczkę i mocno pociągnąć w dół - SAMA! jak już spadochron się otworzył, posterowałam swoje, powirowaliśmy w każdą stronę szaleńczo, padło pytanie 'a wylądować sama też chcesz' tak więc dostałam sznureczki w łapki i na znak 'NOW' mocno ciągnij oba w dół - pięknie sprawnie poszło kocham to jeszcze bardziej <3



zaraz po z moją

najszczęśliwsza ja

moje lądowanie

A po skoku pojechałyśmy do Sacramento - stolicy Kalifornii



Stare Miasto czyli to co zachowało się z 1800 któregoś tam roku, bardzo klimatycznie

Wyglądało jak z westernu, nawet koniki były


Powinno się nazywać 'Asia's heaven'

selfie selfie w drodze do Downtown

A tu juz Capitol

Capitol z Aną 

Capitol xd

A wieczorem poooo...
Oglądanie MTV Music Awards - w jego WŁAŚCIWYM czasie, z czego największy fejm xd 

Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałam napisać!
A wraz z pakowaniem w góry - wyciągnęłam wszystkie walizki i zaczęłam się pakować do domuuuu 

Do usłyszenia, do zobaczenia,
J.