18 marca 2014

Face the sun!

Hellooo,
Lekki poślizg, to nic!
Słońce wróciło, humor się polepszył, moja głowa nie chce wracać do domu JUŻ. Jest dobrze, do przodu :)

Mam trochę do nadrobienia, więc nadrabiam!
Ostatnio ktoś spytał jak tutaj przebiega test na prawo jazdy, opisze to w osobnym pościku - a moje prawko już dotarło :D


Wiosna już do nas dotarła, a mogłabym nawet stwierdzić, że była to najkrótsza wiosna w moim życiu i mamy już lato! Aż się boję jak prawdziwe lato będzie wyglądać :O


Takie to kolory były wszędzie dookoła, zastąpiły je już liście :)

Czas zleciał na au pairowej rutynie

park park park

fro yo

My conversowy team!

takie to prezenty dostaje od moich dzieci - obowiązkowo muszę zabrać do Polski!..

Mój czas na pisanie był dość ograniczony, ponieważ kończył się mój kurs na UC Berkeley i miałam MULTUM prac domowych, projektów i essay'ów do zrobienia.. A wiecie, że im więcej się ma obowiązków tym więcej rzeczy nas rozprasza i w ten oto sposób wciągnęłam się w czytanie sagi Twilight, którą zawinęłam hostce.. Moją wymówką było, że pięknie uczę się w ten sposób angielskiego, więc ten czas nie jest do końca zmarnowany haha. 

Moje ostatnie 4 tygodnie wyglądały mniej więcej tak:
Poniedziałek - czwartek szkoła, 9 do 11.45, dojechać do domu i zaczynałam pracę z maluchami - do 19.30. Piątek i sobota mniej więcej całe pracujące. Cała niedziela w szkole... Tak więc zaraz po wykończeniu fizycznym i psychicznym czasu było na nic. Ciągle w biegu.. Było ciężko

W tygodniu przed ostatnimi niedzielnymi zajęciami musiałam skończyć final project i zaprojektować swoją lekcję którą przeprowadziłam w niedzielę więc pracy było jeszcze więcej a znalazłam czas żeby przeczytać Zmierzch po angielsku i obejrzeć 5 filmów sagi haha - wciągnęłam się :O a że czytałam to już kiedyś po Polsku to bardzo pięknie się czytało.. 

Teraz mam już czas na wszystko
więc znów robię nic..
Czytam powoli resztę, nadrabiam spotkania z przyjaciółmi, relaksuję się. Staram się bynajmniej ;)


Jak na relaks przystało wybraliśmy się z rodzinką w góry do Tahoe - nacieszyć się ostatnim śniegiem!
Zamiast w ich domku, zatrzymaliśmy się w resorcie narciarskim 'bo bliżej do stoku' - 20 minut samochodem xd.. Miejsce przepiękne, taka jakby wioska narciarska, wszystkie sklepy i apartamenty w jednym miejscu po środku niczego :) Idealne miejsce żeby się wyciszyć! A do naszego apartamentu wjeżdżaliśmy bezpośrednio windą - hihi kolejny punkt do odhaczenia!

Śnieg? To nic że wtedy było 15 stopni, a ja w leginsikach, trampach koszulce i sweterku (mój zimowy out fit) - śnieg się trzyma!


Pierwsze s'mores! Pyyyychota! 
Pianka marshmallow upieczona w ognisku, czekolada i krakersy.. mmm


Jako że lodowisko się skończyło - zastąpiło je (nie wiem jak to powiedzieć po Polsku...) miejsce żeby jeździć na rolkach! Tak więc wybraliśmy się i na rolki! Było super, zamiast mojej normalnej jazdy ciągle trzymałam małego albo małą pod ręką bo to małe to ciągle na tyłku lądowało! No i tak się skończyło, że i ja na tyłku wylądowałam. Tak wylądowałam że bardziej stłukłam sobie rękę niż pupę. Bardzo, bardzo sobie stłukłam tak, że do tej pory boli jak chociażby telefon w tej ręce trzymam... tak. 

Tak po za tym to 
California to stan absurdów! W sobotę byłam w górach, dotykałam śniegu, było ziiimno - (17 stopni w dzień i śnieg? TAK!) A w niedzielę leżałam na plaży gdzie nota bene spaliłam się na buraka! A jest to tylko różnica 3 godzin jazdy samochodem... California jest idealna <3

Tak więc plaża? Taaak, Santa Cruz przywitała nas pięknymi 25 stopniami!

My w drodze!

moja rąsia w lodzie


Santa Cruz!



Sky walk with Sofia <3

Pierwsze zanurzenie nóżek w tym roku - woda LODOWATA

plaża plaża

raise your hands up!

Tak się dzieci cieszą na plażę w Marcu!

Spiekłyśmy się spiekłyśmy porządnie :O

Wyglądam tu jakbym zapomniała ubrać stroju - ale nie! to moje ramię :)

Tak dla dopełnienia szczęścia - LODYYYY

Od środy popielcowej jestem na poście 'niesłodyczowym' - ale że w niedziele można odpoczywać to sobie pozwoliłam :D Yummy 

To chyba tyle. 
Tak na koniec poem który bardzo lubię, wisi u nas na lodówce..
Zapewniam że jednego dnia zrozumiesz to jeszcze głębiej!


Autobiography In Five Short Chapters - by Portia Nelson

Chapter I

I walk down the street.
There is a deep hole in the sidewalk.
I fall in.
I am lost... I am hopeless.
It isn't my fault.
It takes forever to find a way out.

Chapter II

I walk down the same street.
There is a deep hole in the sidewalk.
I pretend I don't see it.
I fall in again.
I can't believe I am in this same place.
But it isn't my fault.
It still takes a long time to get out.

 Chapter III

I walk down the same street.
There is a deep hole in the sidewalk.
I see it there.
I still fall in... it's a habit... but,
my eyes are open.
I know where I am.
It is my fault.
I get out immediately.

 Chapter IV

I walk down the same street.
There is a deep hole in the sidewalk.
I walk around it.

Chapter V

I walk down another street.


To tyle! Buziole i do usłyszenia!
J.