30 września 2013

spostrzeżenia

Już wiem o czym miałam napisać! Ah ta skleroza wtórna...
Miałam opisać moje wrażenia i spostrzeżenia po miesiącu w USA!

Więc:

- Otyłość. Jest tu 1000% więcej ludzi grubych, otyłych, przeogromnie otyłych, tak otyłych że jeżdżą na elektrycznych wózkach bo zrobienie 2 kroków mogłoby ich zbytnio zmęczyć... Będąc w zatłoczonym miejscu nie ma szans że nie zobaczysz otyłej osoby obracając się o 360 stopni. To chore. Widziałam ludzi tak grubych, że pierwsze co mi przyszło do głowy to 'jak można to zrobić?' nie wiem czy zjedzenie wiadra bekonu i popicie 2 litrami diet coli co godzinę dałoby radę! Widziałam kobietę która DOSŁOWNIE była jak ja x5! Ludzie robią sobie wieeeelką krzywdę... Nawet nie wiem jak to skomentować -.- zamiast beton napiszę BEKON.

-Sport. Jednocześnie kontrastowo, jest tu 500% ludzi więcej uprawiających sport. Na każdym kroku ktoś biegnie - naturalnie w kompletnym stroju profesjonalnego biegacza, z całym oprogramowaniem na sobie ile jak i co mi daje to że biegnę, przyczepionym do specjalnego pasa (przy pasie xd) i buteleczką wody. Jakby było to w bieganiu niezbędne, bardziej niż to że biegniesz... Jeśli ktoś nie biegnie to jedzie, na rowerze - oczywiście w kompletnym stroju kolarza i kasku! A jak ktoś nie jedzie na rowerze ani nie biegnie to akurat ogląda serial na bieżni w siłowni! Sprzeczności, sprzeczności... Albo widzisz kogoś z hot dogiem w ręku albo z szejkiem z organicznych warzyw.

-Jedzienie. Organiczne jedzienie! Ludzie tu mają bzika na punkcie organicznego jedzenia - jak na przykład moja hostka xd Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Czy to zmutowane, czy po prostu zdrowsze w tym świecie śmieci. Na pewno jest droższe i w tym największy prestiż! Organiczne owoce, organiczne warzywa, ser, jajka czy chleb. Jak skończyła się zielona herbata, poprosiłam hostkę żeby kupiła i naturalnie piję organiczną zieloną herbatę! O tyle jestem super zadowolona, że moją host rodzinka je zdrowo i fit, maluchy piją tylko wodę a na przekąski jedzą warzywa. No i figi mi rosną na ogródku więc jestem w rajuuuuu.
Kontrastowo. Jeśli w twoim koszyku na zakupy nie ma samych super fit organicznych produktów to na pewno jest on wypełniony WIELKIMI opakowaniami czipsów, dipów, ciastek, ciasteczek, gotowych posiłków i mrożonych pizz, hot dogów, hamburgerów, nagetsów czy co tylko sobie wymarzysz na jeden z 20 posiłków dziennie.... Jeśli chcesz kupić sobie paczkę chipsów znajdziesz tylko opakowanie BIG, do tego w promocji kup jeden za 1,5$ lub dwa za 2$... A mój raj tutaj to Pringlesy za 1,50 $ - grosze! Do tego jamba juice (pyszniutkie szejki ze świeżo skręconych owoców) i yogurt shack (czyli frozen yogurt i tylko jakie chcesz toppings) RAAAAJ.

-Driving. 1. Jeśli możesz skręcać w prawo na czerwonym - wiedz że jesteś w USA! Dobry pomysł, ułatwia to ruch, gładko idzie. 2. Znajdziesz tu multum skrzyżowań na których wszyscy, z każdej strony muszą stanąć na STOPie, a jedzie ten kto pierwszy do skrzyżowania dojechał. Żadnych zasad prawej ręki, żadnych utrudnień, Twoja kolej? jedziesz. 3. Na highwayach prawy pas jest dla tych którzy zjeżdżają z drogi lub na nią wjeżdżają. Wygląda to mniej więcej jak wymienianie się xd Jeżeli rozumiecie o co mi chodzi, to zrozumiecie też że jest to bardzo bystry sposób. 4. Wszędzie są światła, a żeby przejść przez pasy WSZĘDZIE musisz wcisnąć guzik 'tu stoję, przyszłam, czekam na zielone światło' którym tutaj jest biały ludzik oznaczający 'możesz iść', jest też pomarańczowa łapka oznaczająca STÓJ, lub migająca pomarańczowa łapka z odliczaniem po boku co oznacza 'na drogę już nie wchodź ale jak już na nie jesteś to się rusz!' co moim zdaniem jest dobrym rozwiązaniem bo samochody nie muszą się zatrzymywać tylko aby przepuścić... trochę czasu. 5. W Californii jakieś 70% samochodów jest białych. 6. Czy skręcasz w prawo czy w lewo zawsze jest dla ciebie nowy pas aby nie opóźniać tych jadących prosto. 7. Samochody są ooooolbrzymie. 8. Tylko tutaj znajdziesz światła ostrzegające cię, że zbliżasz się do świateł!

-Dla dzieci w Californii, bynajmniej dla mojego małego, brak słońca oznacza NOC. To zdjęcie zrobiłam po pytaniu mojego dwu latka "Dżoooaanaa, it is night time?' bo przez chwile słońce nie grzało uporczywie xd

-Odebranie Cie z lotniska w piżamie jest spoko i nobody care.

-W Californii (w miasteczkach w których byłam, jak i w tym w którym żyję) miasteczka wyglądają zupełnie innaczej. Jest downtown miasta, w którym są małe/duże budynki, pasaże ze sklepami, bankami, pocztami, restauracjami (nie ma żadnych bloków, kamienic i mieszkań) i są części 'mieszkalne' z domami, szeregowcami, czy kto co sobie wymarzył. Różni się to bardzo od Polandii, w której miasto i część mieszkalna łączy się w jedno.

-Animals. Bez problemu spotkasz tu przy drodze sarnę, jelenia, wiewiórkę czy SKUNKSA, który na twój widok zamiast uciekać jak najszybciej się da, spojrzy się tylko na ciebie wzrokiem "no o co chodzi" i wróci do obskubywania trawy czy czym się to tam aktualnie zajmuje...

-Ludzie. Są dwa miliony % bardziej mili, ciągle się uśmiechają! Idąc po chodniku, w sklepie, czy GDZIEKOLWIEK jakieś sto razy usłyszałam już 'Hi' bądź 'How are you' od kompletnie obcych mi ludzi! I nie chodzi tu tylko o mężczyzn, którzy mogliby mieć w tym jakiś interes! Czy to jakaś pani z dzieckiem, starsza babunia czy dziadek, młodzi, starzy, nieważne! Raz jakaś starsza pani mnie zatrzymała łapiąc za ramię i pytając 'co u Ciebie kochanie', ludzie mówią Ci 'oooo podoba mi się twoja bluzka' i idą dalej, jak tylko trochę wyglądasz jakbyś czegoś szukała, pytają czy potrzebujesz pomocy, zatrzymują Cię aby porozmawiać przez chwile (po samym moim odpowiedzeniu 'hi' wiedzą, że nie jestem stąd...) mówią 'see you later' I IDĄ DALEJ! Spróbuj sobie teraz wyobrazić taką sytuacje w swoim rodzinnym mieście... HAHAHA, no już!

-Nieważne czy twoje dziecko ma rok, dwa miesiące czy dwa tygodnie - możesz je zabrać do Disneylandu... na rękach! Nie tylko do Disneylandu... na ribs fest w Reno było to samo, w sklepach to samo... Parę razy widziałam malutką kruszynkę (może miesiąc) którą tata niósł na rękach a obok szła mama z 4 letnią siostrą, zero wózka, zero nosidełka, zero niczego - padłam. Tutaj to normalne.

-Dzieci. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Żeby odebrać małą z przedszkola muszę złożyć podpis, pokazać się pani, która zawoła małą (Pani Polka hihi, bardzo miła babunia) wszystko odpowiednio zaaranżowane.
Idąc w Disneylandzie widzieliśmy rodziców rozglądających się nerwowo w tłumie i krzyczących 'Jessie!' idziemy dalej i widzę na środku drogi małą dziewczynkę z łzami w oczach rozglądająca się za rodzicami, spytałam czy ma na imie Jessie i zaprowadziłam do rodziców - jakby mogli okrzyknęli by mnie bohaterem narodowym! No ale rodzice chyba kochają swoje dzieci na całym świecie :)

- Host Families. Są rodziny które źle traktują swoją au pair... Słyszałam o dziewczynie, która miała pokój w pralni (wcześniej agencja sprawdza czy mają dla Ciebie pokój i pralek nie było). Słyszałam o dziewczynie, która na weekendy musi wychodzić z domu bo jej rodzina nie ma pokoju dla swoich gości... Słyszałam o au pair które mają wyliczone jedzenie, z karteczkami co może jeść a czego nie i wodę do dyspozycji. Słyszałam o au pairs które są cleaning lady w domu swojej host family...
Mój host idealnie to skwitował 'jak można źle traktować kogoś, kto opiekuje się twoimi największymi skarbami'. Możecie więc sobie wyobrazić jak dobrze tu mam :) Bo są i super host families - JAK MOJA!

To wszystko co mam teraz w głowie. Tak tak... Skleroza!

Podsumowując: Inna mentalność, inny świat, inne życie! Inny świat w którym zakochałam się od pierwszej sekundy!


Trzymajcie się ciepło,
J.
PS. Łapko czekam tu na Ciebie! (na mój prezent...)

29 września 2013

first month

Hellooo,

Właśnie wróciliśmy z Disneylandu! Było suuuuuper mega zabawnie, przeszłam chyba ze 100 kilometrów, ugotowałam się na twardo i drugi z 4 Disneylandów ZALICZONY (nienie, nie to żeby marzyło mi się odwiedzić wszystkie) Moi hości jeżdżą tam 3 razy w roku i NAPRAWDĘ nie wiem co oni tam robią haha W Disneylandzie w Paryżu byłam jeden dzień i było wystarczająco dużo czasu żeby zobaczyć wszystko... W Los Angeles byliśmy 4 dni, co prawda z dwoma maluchami które nie mogą wejść na big rides, a tych 'średnich' atrakcji jest multum więc... NIE WIEM CO CHCIAŁAM NAPISAĆ haha..... A no, piątek miałam off tak co by mieć możliwość zaliczenia wszystkich szalonych atrakcji w obydwóch parkach (Disneyland i Disney California Adventure Park naprzeciwko) - zaliczyłam! Ale i tak bardziej podobały mi się te 3 dni spędzone na tych różnych średnich wypierdkach z maluchami i hostami <3 Podsumowując - jeśli nie masz małego dziecka to jeden dzień Ci starczy na zobaczenie wszystkiego! 
Wczoraj wieczorem pracowałam - mianowicie zostałam w nocy z maluchami w hotelu (Disneyland otwarty jest do 12) i jak hości wrócili to utwierdzili mnie jeszcze bardziej w przekonaniu że wiedzą jak się bawić... haha

Większość foteczek mają hości na aparacie, a tu kilka z mojego fona


Los Angeles - widok z highway

'Grand Canyon' w świecie 'Cars'
Jedna z foteczek na której jestem sama hehe - ja w świecie Buzz'a!


W zeszłym tygodniu była u nas moja CC aby podpisać umowę (?) wiążącą nas i potwierdzającą, że wiemy o swoich prawach i obowiązkach. CC musiała omówić parę spraw i był temat przyszłej au pair, jak to będzie wyglądać jak będę wyjeżdżać i mi się zakręciła łezka... Smutno mi na myśl o tym, że przyjedzie jakaś nowa au pair i moje maluchy też ją pokochają, a ja będę musiała wracać :( Nie wyobrażam sobie teraz tego, a co dopiero będzie po roku! Definitywnie to MOJA host family! 

Maluchy dalej przesłodkie, tulą się jak pierwszego dnia, zabawom nie ma końca! Teraz z perspektywy czasu widzę, że początkowo mnie testowali ale już wiedzą kto tu rządzi hehe i każdego dnia jest jeszcze lepiej! Moi hości mają super podejście do dzieci i ten miesiąc dużo mnie nauczył, też na przyszłość, jak radzić sobie w różnych sytuacjach. Nie żeby to głupio zabrzmiało (mamo xd) ale już bym chciała być +10 lat do przodu i mieć swoje szkraby (powtarzam: +10 lat!)
Moi hości są razem od 16 roku życia, każdego dnia widzę multum miłości, utwierdzającej mnie w tym że to możliwe! Kochać każdego dnia mocniej. Dają mi siłę, to tylko rok, tylko ocean, tylko chwila. Więc jakby ktoś jeszcze chciał mnie sprowadzić na ziemię to niech się pocałuje xd bardzo lubię moje niebo jak i tam, tak i tu <3 znalazłam kawałek siebie!

Dziś jest 29, co oznacza, że jestem z moją rodzinką już miesiąc! Dokładnie miesiąc temu 4 uśmiechnięte buzie przywitały mnie gorąco na lotnisku iiiiii cały czas są tak samo uśmiechnięte! Jest super. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej rodzinki. No nawet nie marzyłam, że bedzie tak super! Jadę samochodem, biegnę, czy po prostu siedzę przy basenie pijąc herbatę i nagle zdaje sobie sprawę - ja serio tu jestem! I serio serio nie mogę w to uwierzyć! I serio serio zawsze wierzyłam, że to wszystko będzie tak idealne ale jak ktoś by mi pół roku temu powiedział, że właśnie w tej sekundzie będę pić herbatę TU, prawdopodobnie bym nie uwierzyła! Tak więc podziękowaliśmy sobie dziś za pierwszy wspólny miesiąc, a ja jestem pewna że wszystko będzie dobrze :)

Kończę bo nie pamiętam co chciałam napisać xd a jestem mega zmęczona i pisze wszystko o niczym i nic o wszystkim. 

Buziaki!
J.

25 września 2013

4 weeks in USA

Witam,

Wczoraj minęły cztery tygodnie odkąd wyjechałam z domu, wsiadłam w samolot i rozpoczęłam moją przygodę w USA. 4 tygodnie? Ktoś mi powie jakim cudem to tak szybko minęło? NIE WIEM

Mój tydzień: Wszystko i nic!

Poniedziałek - wolny - ZAKUPY... kupiłam yyy parę rzeczy haha, parę fatałaszków, moje nowe piękne maluszki <3 bluzę, jeansową koszulę, koszulki, koszulę, jeansową katankę bez rękawów, spodenki leginsy, okulary i peeełno innych pierdół... takie tanie że grzech nie wziąć!
Ogólnie nie muszę tu nic gotować ale jak mam wolne to po zakupkach, cisza spokój w domu Asia gotuje. Zrobiłam moją zapiekankę z pyrami, kurczakiem i brokułami zapiekane z serem i wszystkim się uszy trzęsły hihi! Host w poniedziałki i wtorki wraca o 10 do domu, maluchy już śpią i słyszę że hości są w kuchni, plotkują, idę się przywitać! Nie słyszeli że idę i akurat hostka pytała jak mu smakuje moja zapiekanka, wychwalał że super mega! Jak tylko mnie usłyszeli i wyłoniłam się zza rogu host zmienił gadkę na 'oooofuuuu jakie to obrzydliwe!' haha

Wtorek z maluchami, park, trampolina, karmienie kaczuszek, odpoczynek, running i seriale <3 (odpoczynek po odpoczynku)

taki oto plac zabaw, nie to żeby huśtawka i piaskownica
mój mały superman i głodne kaczuchy
Środa rano z małym, potem rockin' jump czyli wieeeelkie trampoliny marzenie każdego dziecka (moje tak!),  rower i wieczór z frozen yogurt i Sophie, milutko!

rockin' jumpin 
Czwartek z maluchami - baseball game again :D taaka ciężka praca hehe, wieczorem running i takie oto widoki mnie zastały na moim WR Circle

pełnia!
Piątek rano z małym, po przedszkolu małej malowanie szyszek, zabawy cała moc!
Wieczorem był cluster meeting więc jakoś o 16 zebrałam się co by jeszcze na małe zakupy pojechać ^^ (Dollar tree to zdecydowanie za dużo pierdół za 1$...) Moja CC (Community Counselor) zaprosiła nas do siebie na pizzę a potem pojechaliśmy na football game drużyny jej syna. To było coś! High school football game z cheerleaderkami, tysiącem pełnych emocji nastolatków, mmmm.. JAK W FILMIE! Niczym ich high school nie przypomina naszego liceum... NIESTETY

nasze szyszkowe dzieła
cheerleadereczki


jakość </3
Po meczu pojechałyśmy z Carol (Brasil) i Eyal (Israel) zatankować moją bryczkę - z 20 minut szukałyśmy stacji z dieselem... Przy każdej nieudanej próbie znalazł się ktoś kto (SAM!) spytał czego potrzebujemy i zaoferował się pokazać nam jak dojechać do kolejnej stacji. Jak w końcu się udało pojechałyśmy do pubo/restauracji w której Carol była umówiona ze znajomymi, zamówiłyśmy wieeelkie hamburgery, do których był jeszcze większe fryty, niestety foteczki nie mam bo mój tel padł, jak i niestety nie dałam rady zjeść nawet 1/4 tej pysznej porcji... :(

ja po raz pierwszy tankująca moją bryczkę
(zatankowałam za 20$ i wskaźnik pokazał 300 mil do przejechania <3)
Teraz coś dla panów - fanów motoryzacji! Cały ten meeting odbył się w mieście oddalonym 20 mil od mojego - jakoś po 12 wracam zgrabnie moim białym rumakiem do domu po pięknej 4 pasmowej drodze, przede mną NIC nie jedzie ale z tyłu widzę jakieś małe zbliżające się światełka, to nic, jadę. Nagle słyszę jakieś MEGA głośne trzeszczenia! Od razu zawał - samochód mi się zepsuł! Wsłuchuję się o co chodzi, co to za dźwięki! A tu wyprzedzają mnie 4 ścigające się, piękne nisko zawieszone nowiutkie samochodziki z PIĘKNYMI odgłosami silników, prując jakiś milion na godzinę, każdy zajmuje jeden z pasów i gnają! Marcin - od razu pomyślałam, że byłby to miód dla Twoich uszu haha! Mi się to podobało a fanką takich dźwięków nie jestem! Niestety oprócz koloru tych samochodzików (dwa białe, czarny i czerwony) nic nie mogę o marce powiedzieć :( ŁADNE BYŁY

W sobotę PADAŁO (pierwszy prawdziwy deszcz) więc nasz au pairowski lunch w parku przeniósł się do domu, kolejne super spędzone po południe ^^ Jak skończyło padać tak po 5 minutach wyszło słońce i po deszczu śladu nie było!

udokumentowany deszcz - w drodze 
W niedziele 'musiałam pracować' albowiem host w czwartek wyjechał z tatą hostki na RYBY (tak tato <3) a ktoś 'musiał' pojechać z hostką i maluchami na A's baseball game - FINAŁ! Ojejusieńku ile ludzi, każde miejsce było zajęte! Mój czwarty mecz a pierwszy na którym byliśmy do końca.. xd No ale jeszcze głośniej, jeszcze więcej emocji i WYGRALI! Jeden jakiś tam coś division, nie mistrzostwo świata no ale przechodzą do playoffów czy jakoś tak - więcej meczy!
Host wrócił z rakiem, którego tata hostki trzymał 2 godziny w kieszeni tylko żeby pokazać wnukom i było wielkie wooooow! Później rozsiedliśmy się przed TV i plotkowaliśmy do późna haha uwielbiam moich hostów!

Ceeeelebrate good time, come on!

Poniedziałek wolny, zakupki - wypatrzyłam moje wymarzone buty haha! must have w każdej szafie, krój idealny!
czyż nie są piękne? 
Kupiłam małą czarną (za całe 12$ z 30$ hehe) na mojego sylwestra w NYC z.. A no właśnie, wspominałam już że sylwestra spędzam w NYC? Ano jadę sobie na tydzień na east coast :D 30. jadę do mojej Martynyy, dołączy do nas i Kate iiiii spędzimy super wymarzonego od stu lat sylwestra WSPÓLNIE! nanana nie mogę się doczekać aż was zobaczę <3 potem 2. jedziemy do Kate do DC i zostaję u niej do 5.! Super się ciesze na ten czas :) właśnie ZABOOKWAŁAM BILET

Na obiad zrobiłam kluski kładzione - moje ulubione Poznańskie danie, bardzo im smakowało! Heh tęsknię!

Dzisiaj że tak nazwę dzień 'odpoczynku' siedzieliśmy cały dzień w domu, a raczej w ogródku, biegając, bawiąc się, skacząc na trampolinie, jeżdżąc na rowerach i tym podobnych, lepiąc z playdoh i odpoczywając. Pracowałam od 9 do 17, około 15 maluchy zaczynają już padać (bez drzemki) więc zalecenie jest na 'dwie baje', po 15 minutach oglądania mały zasnął na kanapie, słodziak!
Wczoraj zrobiłam też ciastooo - 3 bita! Rano było gotowe, zjedliśmy po obiedzie prawie połowę xd Znów się wszystkim uszy trzęsły chociaż nie daliśmy rady tyle wszamać co mój tatuś <3



Pamiętacie jak wspominałam o super przygodzie która mnie czeka? Tak więc to już PEWNE! Wszystko załatwione, zapłacone, obgadane... 27 października SKACZĘ ZE SPADOCHRONEM! Dziewczyny zapłaciły zanim tu przyjechałam, jak się pierwszy raz spotkałyśmy wyglądało to mniej więcej tak: -Jedziesz?! -Jadę! -No to jedziemy! Następnego dnia zapłaciłam, a po godzinie dotarło do mnie za co zapłaciłam xd Dziś w końcu ustaliłyśmy datę kiedy każdej pasuje i zaczynam odliczać!
33 dni - 27 października, godzina 11! Po tym w moim życiu nie będzie już żadnych granic! Ale chyba po to żyjemy? Aby spełniać swoje marzenia! Ciągle iść do przodu, odkrywać nowe lądy, możliwości.. AAAAA nie mogę się doczekać!

Post miał być o moich wrażeniach i spostrzeżeniach odnośnie życia w USA, no ale! Jest późno, rano trzeba wstać! Długi dzień się szykuje, spakować się trzeba :D A no właśnie

Jutro mam ostatni dzień pracy w tym tygodniu - a dlaczego? W czwartek rano jedziemy do Los Angeles do Disneylandu! nanana zabawy cała moc! Mieliśmy jechać pod koniec października ale w czwartek host stwierdził 'a czemu by nie jechać w ten weekend?' tacy to właśnie moi hości <3

Wracamy w niedzielę w nocy to w poniedziałek opisze wrażenia :D - stay tuned!
Love,
J.

15 września 2013

I'm coming back home

Heej,

Kolejny tydzień zleciał nie wiem kiedy... Kolejny udany tydzień

Wstaję rano, jem śniadanie, bawię się, jem obiad, bawię się, wychodzę/odpoczywam, idę spać i od nowa! Opiekowanie się dziećmi to ciągła zabawa, wygłupiasz się i nikt nie pomyśli nic złego bo przecież bawisz się z dziećmi! Każdy powinien wyciągnąć ze swojej szuflady z naklejką 'jestem dorosły' głęboko schowane 'dziecko' :) Zabawnie jest tworzyć każdy dzień tym niezapomnianym, no właśnie - zabawnie! Dziś cały dzień byłam poza domem więc moje host kids widziały mnie tylko rano. Jak wróciłam od progu słyszałam krzyki mojego 2 latka 'Dżoaaaanaaaa, Dżoooaaanaaa!', rzucił mi się na szyje i przytulił mówiąc, że za mną tęsknił... Później przyszedł do mojego pokoju ze swoim pieskiem pluszakiem, towarzyszem podróż z którym się nie rozstawał i mi go daje mówiąc 'Now it's yours!' na moje 'Oooo thank you sweetheart' odpowiedział 'you welcome!' i wyszedł. To jest warte wszystkiego, WSZYSTKIEGO :)

Tak jak i tydzień tak i weekend szybko minął. Byłam dziś w Sonomie i Napie - WINIARNIE. Pełno winiarni, pełno rosnących winogron, piękna okolica otoczona górami. Wystarczyło wejść do centrum informacji turystycznej aby dostać kupony na darmowy tasting. Nawet ja spróbowałam, ja niepełnoletnia! Ale czego nie może zdziałać pięć uśmiechających się dziewczyn? :) Tak więc możecie sobie wyobrazić jakie to bycie niepełnoletnim jest tutaj trudne!

Jana, Petra, Giovanna, Ewa no i ja

Sonoma

haha

winorośla, winorośla, winorośla

Sugarloaf Ridge State Park

Super miło sympatycznie! :)


Teraz siedzę sobie w łóziu i relaksuje się wcinając Skittlesy - tą paczuszkę kupiłam za 2$ - u nas mała kosztuje 2zł haha


Jutro miną trzy tygodnie odkąd wsiadłam w samolot prowadzący za ocean. Odkąd wytarłam ostatnie łzy i wyruszyłam w nieznane, 3 tygodnie! Strasznie szybko minęło. Jestem tu, z nieodklejającym się uśmiechem, wielkim ŁOOOOOOŁ w oczach i nadzieją, że ta chwila będzie trwać wiecznie. Jest mi tu dobrze, wspaniale, wyśmienicie! Chcę być tu, nigdzie indziej. Kocham być z siebie dumną, że mam to o czym marzyłam, o co tyle walczyłam. Oczywiście nie mogę powiedzieć, że nie tęsknie, bo tęsknie okrutnie... Tęsknię za ludźmi, za wszystkimi tymi, którzy sprawili że moje życie nigdy nie będzie takie samo. Za tymi którzy zmienili mnie oddając cząstkę siebie. Tęsknie okrutnie - ale radzę sobie z tym! Nie miałam jeszcze chwili załamania, płaczu, rozgoryczenia ale za każdym razem kiedy usiądę i mam chwile na rozmyślanie, czuję tą pustkę.. Na szczęście bardzo mało mam takich chwil :) 
Każdy ten smutny ułamek sekundy zmienia się w szczęśliwy, bo uświadamiam sobie że mijająca chwila sprawia że jestem coraz bliżej domu, coraz bliżej Ciebie... Tak więc 'I'm coming back home' - z każdą mijającą sekundą, jestem coraz bliżej!

Na zakończenie:

'I'm lucky I'm in love with my best friend
Lucky to have been where I have been
Lucky to be coming home again'

Trzymajcie się,
J.

8 września 2013

american weekend

Hi,

Czas tutaj mija super szybko! Dopiero co zaczynał się weekend a tu już niedziela :D Dla niektórych jutro pierwszy dzień pracy po weekendzie, nie dla mnie! Poniedziałeczki też mam wolne hehe

Czwartek. Tak jak myślałam minął bardzo szybko! Upiekliśmy z maluchami torta dla host dad, potem pojechaliśmy do restauracji sushi. Jedzenie dobre ale baaaardzo mi się nie podobały te olbrzymie porcje, jak wiecie sushi nie ma czym ani jak pokroić więc odechciewało się trochę jeść.. nie dało rady tego wcisnąć do buzi a co dopiero przegryźć! We wtorek pokolorowaliśmy kartkę z napisem "WE <3 YOU DADDY", zrobiłam im z tym zdjęcie, wywołałam, wsadziłam w ramkę i to był mój prezent. Szykowałam to już w Polsce i baaaaaardzo się spodobało :)

Piątek. Umówiłam się z Ewą, au pair z Polski, która także mieszka w Danville - super dziewczyna ( Ewa pozdrawiam xd ) jest tu już ponad rok i jest na tyle kochana, że zechciała mnie świeżynkę wprowadzić w temat. Tak więc w piątek po pracy ( i po zakupach hehe ) pojechałam do niej, posiedziałyśmy trochę a potem zabrała mnie na 'movie night'. Nie wiem czy wspominałam ale moje miasteczko jest w 25 najbogatszych miasteczek w USA - i w piątek się o tym przekonałam. Pojechałyśmy na super wielkie super strzeżone osiedle, do którego żeby wjechać musisz być 'na liście'. A tam, domy, posiadłości rodem z Beverly Hills! Wszystkie OL BRZY MIE, piękne i prze prze wszystko! Mieszka tu parę gwiazd sportu czy raperów xd Poznałam super dziewczyny i 'love actually' (oglądane w kinie w domu) przebiegło w bardziej komediowej atmosferze. Do tego dziewczyny zaproponowały mi super przygodę, pierwsza szalona rzecz w USA - ale o tym już wkrótce :D

Sobota. Wolne, wolne, chill! Rano rozmawiałam z moją rodzinką <3 ( tęsknię, bardzo miło było was wszystkich zobaczyć! ) Po śniadanku wygrzewałam się przy basenie czytając przepisy drogowe stanu California haha


Po południu spotkałam się z N. - au pair z Brazylii, zabrała mnie w piękne miejsce, no ale sami zobaczcie!

Potem pojechałyśmy do Walnut Creek do Cheesecake Factory - UMARŁAM! Pyszności, pyszoty aaaaa nie wiadomo co zamówić! 

White Chocolate Raspberry Truffle i Wild Blueberry White Chocolate Cheesecake - niebo!

 Wieczór spędziłam na oglądaniu filmu o Katy Perry z małą i hostką - mała jest jej fanką, trzeba było :)

"I got the eye of the tiger, a fighter, dancing through the fire
Cause I am a champion and you’re gonna hear me rooooaaar!" 


Niedziela. Dzisiaj znów byłam z rodzinką na baseball game :D Około 10 wyjechaliśmy z domu aby wraz z setką innych obcych nam ludzi zrobić BBQ na parkingu przed stadionem! Super amerykańsko, zjadłam pierwszego hamburgera tutaj, a bardziej jak to hostka nazwała turkey burger'a



Muszę się wybrać na takiego prawdziwego hamburgera! WIELKIEGO, ze wszystkim, kilogramem frytek i wielką colą! 

 Rodzinka zrobiła ze mnie prawdziwą fankę tej drużyny - jak widać poniżej a A's oczywiście wygrało!



Wróciliśmy, cisza, spokój, maluchy zabrali rodzice hostki, wrócą jutro wieczorem, kocham wolne poniedziałki! Siedzę na swoim dużym łóżku, wcinam czekoladki Reese's i piję mrożoną herbatę ze słoika xd Mieliście okazję spotkać się z tym, że niektóre szklanki tutaj w Polsce były by po prostu słoikami? haha

Buźka,
J.

4 września 2013

first working days

Hej,

Wczoraj miałam pierwszy dzień pracy - było łatwiej niż się spodziewałam! Dzieciaki przez cały dzień grzecznie się bawiły, zero krzyków, spokój! Ze mną są o wiele grzeczniejsze niż z rodzicami haha
Wieczorem miałam pierwsze spotkanie z innymi au pair z okolicy i koordynatorką, super miłe spotkanie, super miła koordynatorka, super dziewczyny, super smaczna pizza! rozmiar MINI a połowie wzięłam do domu! Jak to ktoś napisał - dziwnie się jest przyzwyczaić, że bierzesz najmniejszy rozmiar a i tak nie dasz rady zjeść/wypić

Bawiąc się z maluchami na ogródku zwróciłam uwagę, że na drzewach coś rośnie! Wcześniej nawet mi do głowy nie przyszło że to coś może być czymkolwiek, nie wyglądało jak jabłka więc nie zwróciło mojej uwagi haha Śmieszne bo odkryłam, że moja host family na ogródku ma olbrzyyyymie drzewo figowe i trochę mniejsze z pomelo - owoce, które U WIEL BIAM! Tak więc na śniadanie jadłam pyyyszne figi ogrzane kalifornijskim słońcem i .. truskawki z lodówki haha Do tego mleko migdałowe mmmm pyszota


Po południu pojechałam z HM i maluchami na baseball game! Tak to ja mogę pracować haha Miałam jechać z całą czwórką wczoraj wieczorem, ale wypadło to spotkanie tak więc dziś był mój pierwszy mecz! Moja rodzinka szaleje na punkcie A's Oakland team więc jadą jeszcze w piątek ( no ja akurat mam inne plany na piątkowy wieczór :D )  i jedziemy wspólnie w niedziele!


Wrażenia super mega, wszyscy krzyczą, cieszą się i skaczą, wstają, klaszczą, emocji milion. SU PER!

Po meczu zjedliśmy super pyszną kolację na ogrodzie, przyszła siostra HD która wczoraj się zaręczyła! Bardzo fajna, bardzo fajnie!

Wieczór spędziłam w DOWNTOWN z au pair z Brazylii, obkupiłyśmy się w sklepie ze słodyczami i próbowałyśmy wszystkiego - pyszności! Bardzo miła dziewczyna i miło było porozmawiać dłużej z kimś kto nie zasuwa tak wściekle szybko, ze czasem słowa zmieniają znaczenie xd Jak rozmawiam z host parents, wszystko spoko oko ale jak są ich znajomi - yyyyyyyy -.- tak, ciężej nadążyć!

któż nie chciał spróbować słodyczy z fabryki Willego Wonki? 

Jutro dzieciaki mają gym a potem będą urodziny HD, dzień szybko zleci :)

Buziaki,
J.

2 września 2013

shopping

Hello,

Dzisiejszy dzień przebiegł całkiem przyjemnie, dzieci były u babci więc wszystko na spokojnie.
Pojechałyśmy z HM na zakupy! Do wielkiego centrum oddalonego jakieś 20 minut od Danville. I tu kolejne OJACIE! Przeceny, przeceny, przeceny wszędzie! Znów nie wiedziałam gdzie podziać oczy haha. Niestety po jakiś dwóch godzinkach musiałyśmy wracać bo HM musiała zrobić parę rzeczy przed date with HD. Jako że miałam sporo czasu wolnego a nie chciałam siedzieć sama w domu, wpakowałam się w samochód i wyruszyłam na swoją pierwszą przejażdżkę w USA! Tak o, sama, bez pomocy, odważna ja. Moja host family ma 4 samochody... na dwie osoby? Ok! New small one jest dla mnie, ale jako że jest nowy, host parents też go chcą czasem używać. A więc rundka dookoła osiedla i wio w świat!

(osiedle- dziś pogoda była deszczowa, jak widać... padało, tak że zdążyłam raz przejechać wycieraczkami xd)

Jazda samochodem tutaj jest łatwiejsza niż smarowanie tosta masłem... Drogi szerokie, NAVI w autku wszystko Ci powie, można skręcać w prawo na czerwonym i siup tak oto wylądowałam w sklepie again! Przeceny, przeceny, ajj te ceny... A więc moje szybkie zdobycze:

3 x perfjums - 10$ i mydełko 2$

 Victoria's Secret naturalnie musi być, 7 x underwears za 26$

 kapelusik 2,80$ z 6,99, zegarek 6,80$ z 16,99, leginsy 7,45$ z 21

Jutro miałam jechać z rodzinką na A's team baseball game, ale okazało się że mam cluster meeting więc zostaję! Na mecz jedziemy też w środę, piątek i niedzielę więc jeszcze to zobaczę! Moja Host Family ma obsesję na punkcie Oakland Athletic team i jeżdżą na ich mecze co tydzień, albo i 4 razy w tygodniu haha. 

Nie wiem czy wspominałam ale moja host rodzinka oprócz domku w górach ma też apartament na Hawajach i tam też spędzimy Thanksgiving - can't wait! tak na poprawienie humoru huehue

Trochę ten dzisiejszy post silly, no ale taki był i mój dzień :)

Trzymajcie się ciepło,
J.

first week

Hi,

Pierwszy tydzień w USA już za mną! Zleciało w minutę...
Przygotujcie się na dłuuuugi post, bo dużo się działo!

Lot.
Moja przygoda rozpoczęła się trochę pechowo, mianowicie odpadło mi kółko od dużej walizki... jak wkładałam ją do samochodu do Berlina! Potem na lotnisku okazało się, że moje walizki są TROCHĘ za ciężkie i musiałam z dużej przepakować trochę rzeczy do małej, jakby miały lecieć innym samolotem, jakby to miało różnice.. nieważne! Najmniej przyjemne jest to, że po 2 godzinach w samolocie zaczął mnie boleć ząb! Ale nie to żeby tam jakieś małe coś... Ósemka mi zaczęła rosnąć!!! Moja pierwsza ósemka, akurat TERAZ, tak więc od poniedziałku jestem na przeciwbólowych... Mam nadzieję, że wkrótce to minie, bo dziąsło mnie boli niesamowicie... Do tego głowa, ale daję radę! Wylecieliśmy może z 10 minutowym opóźnieniem, wylądowaliśmy 20 minut przed czasem. Podczas lotu TROCHĘ trzęsło, obok mnie siedziała inna Au Pair z Niemiec, lazania dobra, wszystko miło. Miejsce przy oknie to złoto bo widoki przepiękne, już z samolotu przy lądowaniu można się zdziwić "tu wszystko jest naprawdę duże!"


Orientation.
Pokój dzieliłam z dwoma Niemkami. Uwaga: wbrew pozorom nie wszystkie Niemki są takie straszne jak je malują! Lana i Sophie czasem zapominały o mnie i w środku rozmowy zaczynały mówić po Niemiecku ale wtedy ja zaczynałam mówić po Polsku i był ubaw! Zajęcia z Jody mimo że trwały caaaaaałe dnie, przebiegały całkiem sprawnie, śmiesznie, bardzo śmiesznie, w dobrym humorze, babka super! Na zajęciach z pierwszej pomocy spałam z otwartymi oczami!

Pokój w Double Tree by Hilton w Tarrytown
Przerwa w zajęciach

Wycieczka po NYC super udana, fajnie było poczuć życie w wielkim mieście! Jadąc autobusem zatrzymaliśmy się akurat koło sklepu, na którego witrynach manekiny trzymały kartki z napisem 'WILL YOU MARRY ME LEXIE ?' a pod sklepem był duży tłum ludzi bijących brawo świeżo zaręczonej parze. To miejsce ma magię..

Widok na NYC w drodze na Orientation.



that's me!
 tego chyba nie muszę opisywać...
 ani tego
PIĘKNIE!

First meeting.
Lot do San Francisco był trudny, nie mogłam się wygodnie ułożyć, bolała mnie głowa, nie jadłam nic oprócz śniadania a serwowali tylko przekąski... Wylądowaliśmy prawie godzinę wcześniej..? nie wiem dlaczego ale lecieliśmy tylko 5 i pół godziny. Z myślą, że za godzinę zobaczę moją host family zaczęło mnie ściskać w żołądku, a tu bach, z za rogu! SĄ! Czekają na mnie, wszyscy, uśmiechnięci, maluchy skakały mimo później godziny 21. Było całkiem normalnie, naturalnie, nie było żadnych dziwnych 5 minut, których kazali się nam spodziewać. Do domu mieliśmy niecałą godzinę, w której nikomu buzia się nie zamykała, od pierwszej chwili dobrze się z nimi czułam. Dojechaliśmy tym wielkim samochodem do wielkiego celu - DOM. Pierwsze wrażenie: OJACIE! Pokoik przytulny, WIELKIE olbrzymie łóżko na które muszę się wspinać, ogólnie super! Maluchy przytuliły się i dały buziaka na dobranoc, po 2 godzinach! Super słodziaki.
Nie miałam za dużo czasu na zaklimatyzowanie się bo już następnego ranka jechaliśmy do ich weekendowego 'domku' w górach, przy jeziorze Tahoe, obok stanu Nevada. "Domku" co oznacza większy niż ich 'codzienny', trzypoziomowy drewniany dom, z milionem okien, z 5 wielkimi sypialniami, z wielkimi łóżkami, łazienkami i garderobami, do tego olbrzymi duży pokój na dwóch poziomach, dwie jadalnie (to akurat pasuje haha), kuchnia jak połowa mojego domu, i wielki taras z widokiem na góry, o takim:


 Było bardzo miło, poznałam ich przyjaciół, HD ma za parę dni urodziny więc był i tort i party all weekend.

JEDZENIE. Teraz temat jedzenia, bardzo ważny haha. Moja host mom ma Włoskie korzenie ale rodzinka jest super Amerykańska. W ten weekend pokazywali mi jak się tutaj je posiłki. W sobotę na śniadanie jajecznica z bekonem i tostem - typowe śniadanie tutaj. Następnie pojechaliśmy do Reno, Nevada na festiwal żeberek i tu kolejne OJACIE! OLBRZYMIE stoiska z żeberkami z różnych stanów w USA, pyszne! Do tego pełno wszystkiego i takie dobroci że nie wiedziałam gdzie oczy podziać haha, wróciliśmy późnym popołudniem i o godzinie 20 mieli jeszcze miejsce żeby zjeść dinner, na deser była pyszne Apple Pie z lodami waniliowymi, czyli kolejna hamerykańska pyszność zaliczona. Wczoraj wszyscy byli tak pełni wszystkiego, że zjedliśmy TYLKO sałatkę na obiad :)

Rodzinka.
Co do rodzinki, to jestem super zadowolona! Z host parents mam dobry kontakt, są bardzo pomocni, mili i do tego są super rodzicami. Maluchy do wszystkiego używają słów: please, thank you, can I please i tym podobne. Jeśli coś zrobią nie tak, mają time out i potem muszą przyjść i przeprosić a rodzice dłuuugo tłumaczą im co zrobili nie tak i jak powinni się zachowywać. Super fajnie!
Mały, to mały Bam Bam.


Super słodki, tuli się, siada na kolanach, ciągnie do wspólnej zabawy. Wczoraj wszyscy siedzieliśmy przed telewizorem, wbiega mały, mama woła go do siebie na kolana a on się zatrzymuje i mówi "Dylan want Ana", siada na fotelu obok mnie i się przytula! Potrafi powiedzieć Dżoanna, ale często skraca do Ana, albo Inka.
Wygląda dokładnie jak Bam Bam haha potrafi rzucić jakąś zabawką i zaraz jest O OŁ i super słodka minka że nie sposób się złościć. Z małym nie ma najmniejszego problemu.

Mała G, to mała księżniczka. Ubiera się sama i wygląda tak śmiesznie haha ale to nic, tu nikt nie ingeruje w to jakie dzieci chcą być, o ile jest to legalne i nice. Mała także przychodzi i się przytula, daje buziaki, wszędzie mnie ciąga i wszystko pokazuje. Jadąc w góry zatrzymaliśmy się w restauracji na lunch, po jedzeniu mała przyszła do mnie i na ucho mi powiedziała że chce PIPI, złapała mnie za rękę i do toalety. Kochana. Buzia się jej nie zamyka ale i potrafi zadziwić bystrością. Odpowiada super pełnymi zdaniami co czasem brzmi super śmiesznie. Jest też trochę humorzasta. Potrafi zacząć krzyczeć bo coś jej się nie spodoba, ma wtedy time out a potem musi przeprosić i znów pogadanka pt. "tak nie wolno". Zdarzyło się jej to parę razy i to jedyny problem jaki mogę tu mieć, krzyk małej hehe :)

Ten weekend miałam off, odpoczywałam i poznawałam wszystko i wszystkich. Dzisiejszy poniedziałek jest w USA Labor Day, Dzień Pracy co oznacza dzień wolny, maluchy poniedziałki spędzają u rodziców Host Mom i zobaczę ich dopiero jutro! Zaraz wróci HM i zacznie mi pokazywać wszystko co i jak w domu, potem pierwsza przejażdżka autem i jedziemy na ZAKUPYYY aaaajajaaaj. Siedzę na łóżku i jem jogurt łyżką do zupy bo nie mogłam znaleźć małej haha

Do usłyszenia,
J.